Kluczowym wyzwaniem dla polskiej energetyki pozostaje takie dochodzenie do nakreślonych zobowiązań klimatycznych, aby nie zagubić po drodze fundamentalnego celu zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego w tej części kontynentu - zgodzili się uczestnicy sesji "Unia Europejska i wspólna polityka energetyczna. Polski miks energetyczny", otwierającej XIII Kongres Nowego Przemysłu 2016.
- Wypełniamy zobowiązania Unii Europejskiej, ale w to, czym dzisiaj kieruje się Europa, wchodzimy z pewnym realizmem - zaznaczył w trakcie wystąpienia otwierającego kongres Krzysztof Tchórzewski, minister energii.
Według niego bardzo ważną kwestią staje się rynek mocy, o który polski rząd zamierza zdecydowanie walczyć w Komisji Europejskiej, z myślą nie tylko o rodzimy rynku, ale także o naszych sąsiadach. - Polskę stać na to, żeby powiedzieć takim krajom jak państwa nadbałtyckie, Czechy czy Słowacja „sami nie inwestujecie, ale możecie kupić tę rezerwę u nas”. Taka oferta w stronę naszych sąsiadów na pewno padnie - zadeklarował minister Tchórzewski.
Firmy energetyczne dadzą zarobić
Wyraził także zadowolenie, że spółki z branży energetycznej powoli wychodzą z kryzysu. - Dopiero niedawno dowiedziałem się, że Jastrzębska Spółka Węglowa na przestrzeni ostatniego półrocza zapewniła swoim akcjonariuszom największy wzrost w całej Europie - powiedział minister.
Zastrzegł jednak, że głównym celem firm energetycznych jest zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego kraju, a dopiero w drugiej kolejności zadowolenie akcjonariuszy i to się nie zmienia.
- Stoczyliśmy walkę z resortem finansów, żeby zmniejszyć dywidendę od spółek energetycznych z ok. 3 mld zł do mniej więcej jednej trzeciej tej kwoty, dzięki czemu te firmy mają większe możliwości inwestycyjne i tym samym lepiej zabezpieczą bezpieczeństwo energetyczne kraju. Nie zmienia to jednak faktu, że w długiej perspektywie ich inwestorzy mogą liczyć na godziwe zyski - podkreślił szef resortu energii.
Krzysztof Tchórzewski zapowiedział, że patrząc na najbliższą przyszłość rząd chciałby, aby w zakresie mocy rdzeniowej Polska stała się dużym placem budowy. - Mamy szanse podołać temu zadaniu - ocenił.
Nie zapomnieć o lokalnych uwarunkowaniach
Henryk Baranowski, prezes Polskiej Grupy Energetycznej, podkreślił, że stoimy przed dużym wyzwaniem związanym z realizacją celów klimatycznych, ale nie wolno przy tym zapominać o tym, że kraje europejskie są zróżnicowane jeśli chodzi o źródła pierwotne, sposób generacji energii i cele, jakie chcą osiągnąć.
- Część wiodących krajów Unii realizuje swoje cele narodowe i ich koncernów, które kształtują cały proces legislacyjny w Europie, co nie powinno mieć miejsca. Niemcy jak wiadomo postawiły na odnawialne źródła energii, a narzucanie tego kierunku innym krajom ma doprowadzić do wykorzystania potencjału Niemiec w inwestycjach w OZE. Z kolei Francja dąży do podniesienia cen uprawnień do emisji CO2, żeby energia jądrowa, na której opiera swój rynek stała się bardziej konkurencyjna. To problem dla krajów takich jak Polska, które pewnych rzeczy nie są w stanie szybko zmienić - powiedział.
Według szefa PGE jesteśmy w znacznym stopniu niezależni energetycznie, co jest ewenementem w Europie, dla przykładu Włochy są uniezależnione od zewnętrznych dostaw zaledwie w 23-25 proc. w porównaniu do 74-75 proc. w przypadku Polski. - Dlatego musimy zastanowić się nad naszą własną drogą dochodzenia do wspólnych celów, która będzie dla nas akceptowalna, tak żebyśmy nie byli jedynie odbiorcami cudzych idei - zaapelował Henryk Baranowski.
Także Gerard Bourland, dyrektor generalny Grupy Veolia w Polsce, zgodził się, że nie da się uciec od lokalnych warunków.
- Mówiąc o rozwiązaniach unijnych niemożliwe jest, aby wszystkie kraje zmierzały dokładnie w tym samym kierunku i w tym samym tempie - przyznał. - To trudne dla twórców unijnych przepisów, ale mimo nakreślenia wspólnego celu konieczne są różne sposoby dotarcia do niego. W przypadku Polski musimy wziąć pod uwagę, że węgiel nie zniknie jutro - podkreślił.
Budujmy w oparciu o własne surowce
Prezes Tauronu Remigiusz Nowakowski wyraził przekonanie, że dużą sztuką będzie wypełnienie zobowiązań wynikających z międzynarodowych umów, a jednocześnie konieczność zapewnienia takich działań, które spełnią fundamentalny cel zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego kraju.
- Trudno się dziwić, że w interesie Francji, gdzie 80 proc. energii jest wolne od emisji CO2, jest wzrost kosztów uprawnień do emisji CO2 nawet do 30 euro za tonę. W Polsce, biorąc pod uwagę historię i położenie geopolityczne, struktura rynku jest zupełnie odwrotna, ponad 80 proc. w miksie energetycznym stanowi węgiel, paliwo wysokoemisyjne. Nie możemy zatem ślepo zgadzać się na propozycje innych krajów, bazujące na ich własnych interesach, dotyczące na przykład reformy ETS. Powinniśmy mówić wyraźnie, że musimy brać pod uwagę różnice w specyfice krajów UE – przekonywał Remigiusz Nowakowski.
Jego zdaniem możemy mówić, że do roku 2050 obniżymy udział węgla w miksie energetycznym z ponad 80 proc. do na przykład 60 proc., ale potrzebujemy do tego odpowiedniego czasu, w którym polska energetyka nie może być „rozłożona na łopatki”.
- Nie da się dziś zapewnić bezpieczeństwa energetycznego tylko w oparciu o źródła odnawialne, dlatego niezbędne są także moce rdzeniowe. I rodzi się pytanie, czy opierać te moce o surowce głównie importowane, przede wszystkim ze Wschodu, takie jak gaz ziemny, czy jednak o surowce dostępne na miejscu, jak węgiel, choć oczywiście przy wykorzystaniu najnowszych dostępnych technologii - mówił prezes Tauronu.
W stronę najnowszych technologii
Według Mirosława Kowalika, prezesa Enei, przebudowa źródeł energii to kwestia kilku perspektyw strategicznych i regulacyjnych. - Nasze bloki węglowe budowane były głównie w latach 60-tych i 70-tych XX wieku, podobnie jak elektrownie jądrowe we Francji w latach 50-tych i 60-tych - przypomniał. - Jeżeli chcemy zbudować swoją przewagę konkurencyjną, opierajmy ją na wiedzy, którą już mamy. To jest nasza tradycja, która daje szansę wejścia w nowy obszar technologiczny.
Zapewnił, że Enea chce zrównoważyć wydobycie i wytwarzanie, choć oczywiście zupełnie inną kwestią jest sprawność nowych bloków węglowych. - Na pewno transformacji energetyki nie można robić pospiesznie. Mamy odpowiednią bazę inżynierów, wiemy jak obsługiwać bloki węglowe, powinniśmy jedynie przestawić się na sprawniejsze technologie. Jedną z nich może być zgazowanie węgla, co może być korzystne także dla sektora chemii. W perspektywie średnio- i długoterminowej widzę tu zatem możliwość partnerstwa. Mamy źródła i wiedzę, które w sposób kontrolowany zapewnią nam bezpieczeństwo i stabilność energetyczną - przekonywał.
Mirosław Kowalik jest zdania, że naszą specyfiką są technologie okołowęglowe i to właśnie na nich powinniśmy się skupiać, budując przewagę konkurencyjną w oparciu o własne paliwa, ale przy wykorzystaniu nowoczesnych technologii. - W 2035 roku krajowe zapotrzebowanie w szczycie wyniesie około 35 GW, w porównaniu do obecnie zainstalowanych mocy na poziomie 40 GW, z czego 80 proc. oparte jest o węgiel. To pokazuje, że nie pozbędziemy się tego węgla, na który wzrasta zresztą ostatnio popyt w całej Europie - powiedział.
Udział węgla będzie się kurczył
Z opinią, że budowanie polityki energetycznej państwa to dziś wielce skomplikowany problem, znacznie trudniejszy niż w okresie sprzed przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, zgodził się również Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka z lat 1997-2001.
- Musimy brać pod uwagę konflikt interesów z innymi państwami Wspólnoty, nie powinniśmy jednak zapominać, że emisje CO2 to problem globalny, a nie regionalny i tylko globalnie można go rozwiązać - ocenił.
W opinii Janusza Steinhoffa trzeba mieć świadomość, że ilość wydobywanego w Polsce węgla będzie spadać, bo to wynika z ekonomii. - Warunki górniczo-geologiczne na Śląsku są bardzo trudne i będą się tylko pogarszać. Wydobycie będzie mniej konkurencyjne niż jeszcze 10-20 lat temu. Dzisiaj nasze górnictwo jest chronione rentą geograficzną, ale substytucja nośników energii wcześniej czy później jest nieuchronna - argumentował.
I dodawał, że istotna jest twarda restrukturyzacja tej branży. - Nie widzę uzasadnienia przenoszenia kosztów utrzymania trwale nierentownych kopalń na energetykę, bo skutkiem będzie wzrost cen energii. Z zadowoleniem witam fakt, że nierentowne kopalnie będą likwidowane, bo były utrzymywane ze środków inwestycyjnych kopalń rentownych, co pogrążyło całą branżę - mówił.
Jego zdaniem rola paliw stałych w energetyce będzie coraz mniejsza, a docelowy model funkcjonowania dla rentownych kopalń to działalność w strukturze grup energetycznych. Stąd racjonalny wydaje się kierunek obrany przez Eneę, w związku z przejęciem Bogdanki.
Jaka będzie przyszłość OZE
Duża część dyskusji zdominowana została przez rozważania na temat przyszłości odnawialnych źródeł energii.
- Wypełniamy i będziemy wypełniać zobowiązania unijne związane z OZE - zapewnił Krzysztof Tchórzewski. Według niego mamy obecnie do czynienia z pewnym przestawieniem priorytetów, aby również w tej dziedzinie był odpowiedni miks, żeby zrównoważyć jednostronność, która miała miejsce do tej pory. Minister energii podkreślił, że przyszłoroczne aukcje będą dawały szanse na rozwój OZE. - Jestem przekonany, że rozwinie się w Polsce ruch prosumencki. Zapewniam, że nie ma po stronie rządowej żadnych działań, żeby coś odwrócić. Otwarcie muszę natomiast powiedzieć, że nie może być tak, żeby któraś dziedzina energii miała mieć nadzwyczajne dochody - mówił.
Janusz Steinhoff ocenił, że harmonizacji na poziomie europejskim wymagają systemy wsparcia OZE, bo trudno dziś porównywać ceny energii w Europie przy tak bardzo zróżnicowanych systemach wsparcia.
Remigiusz Nowakowski stwierdził, że krótkoterminowo nie uciekniemy od obecnego miksu energetycznego, ale w dłuższej perspektywie będzie się on znacząco zmieniał. - Na dziś warunki rozwoju naziemnych farm wiatrowych są bardzo wymagające, ale mamy duży potencjał w farmach morskich czy biomasie. Przede wszystkim jednak liczyłbym na rozwój indywidualnych, rozproszonych źródeł. Jeżeli będziemy w stanie przez aplikację w smartfonie zarządzać swoim zużyciem energii, to wszyscy będziemy to robić. Tu widzę potencjał grup energetycznych, żeby ten rynek zagospodarować. OZE w długiej perspektywie będą się rozwijać i będziemy w nie inwestować - zapewnił. - Im mniej będzie sztucznych subsydiów, a jednocześnie im bardziej technologia pozwoli na tego typu inwestycje, tym bardziej będą one powszechne - dodał szef Tauronu.
- Nie podobają mi się zalecenia, że udział OZE powinien być taki sam w całej Unii, bo poszczególne kraje mają pod tym względem różne potencjały - uważa Gerard Bourland. - W Polsce jest wielki potencjał rozwoju biomasy, ale nie powinien on być wykorzystywany w sposób nieefektywny. Wiadomo na przykład, że biomasa nie powinna być transportowana na duże odległości. Sytuacja jest analogiczna jak z węglem, blok o sprawności 46 proc. to zupełnie coś innego niż blok na to samo paliwo o sprawności 30 proc.
Spory potencjał na polskim rynku szef Veolii widzi także w rozwoju rynku biogazu i wykorzystywaniu odpadów, ale jego zdaniem decyzje powinny tu zapadać na poziomie regionalnym, nawet nie krajowym, w zależności od warunków na danym terenie.
Magazynowanie energii kluczem do sukcesu
Prezes PGE wymienił kilka czynników, mających wpływ na rozwój OZE. Pierwszym z nich są regulacje na poziomie krajowym i europejskim. Następnie cena i efektywność danej technologii oraz cena wytworzonej w jej wyniku energii. - Pewne technologie są już dojrzałe i nie możemy od nich więcej oczekiwać, inne są na fali wznoszącej i to one będą wyznaczały trendy wewnątrz sektora OZE. Jednak tak naprawdę wszystko jest uzależnione od rozwoju technologii związanych z magazynowaniem energii odnawialnej i ich komercjalizacji. Dopiero to naprawdę zrewolucjonizuje rynek OZE, bo sprawi, że energia odnawialna przestanie być niestabilna i stanie się ważnym elementem miksu energetycznego, a nie jedynie dodatkiem do niego - ocenił Henryk Baranowski.
Podobnego zdania jest Mirosław Kowalik. - Powinniśmy aktywnie działać na rzecz wykreowania polskiej drogi co do inwestycji badawczo-rozwojowych, żeby nie pozostać w tyle w wyścigu o implementację rozwiązań związanych z magazynowaniem energii - przekonywał.
Unia niezdecydowana w kwestii gazu
Według Janusza Steinhoffa problemem jest brak porozumienia wewnątrz Unii w zakresie bezpieczeństwa energetycznego. - Takie inwestycje jak gazociąg Nord Stream 2 zupełnie nie uwzględniają bezpieczeństwa energetycznego regionu Europy Środkowej i Wschodniej - mówił.
Zdaniem Janusza Steinhoffa Polska jest wśród 13 krajów Unii, które nie spełniają zapisu o 10-procentowej przepustowości transgranicznych sieci elektroenergetycznych i raczej mało prawdopodobne jest, żeby miało się to zmienić do 2020 roku.
- Dużo i szybko zrobiliśmy natomiast w dziedzinie transgranicznych połączeń gazowych - podkreślił były wicepremier. - Przez wiele lat płaciliśmy rentę geograficzną za brak możliwości importu gazu z innego kierunku niż Rosja, dzisiaj mamy już szereg połączeń transgranicznych, gazoport w Świnoujściu i poważnie myślimy o powrocie do koncepcji połączenia z Danią i Norwegią.
Maciej Woźniak, wiceprezes PGNiG ds. handlowych, zwrócił uwagę na odczuwalny brak jednolitego stanowiska w sprawie projektu Nord Stream 2 wewnątrz Komisji Europejskiej. - Wewnętrzna różnica zdań w Komisji i w konsekwencji cisza panująca na ten temat w Brukseli pomaga inicjatorom tego przedsięwzięcia - ocenił.
Krytycznie odniósł się także do kwestii transparentności kontraktów gazowych, bo jego zdaniem wszystko wskazuje na to, że te przepisy będą dotyczyć zaledwie 3-4 krajów Unii, a na pewno nie obejmą Niemiec. - To dowodzi, że trzeba umieć zadbać przede wszystkim o własne interesy. Stąd plany rozwoju gazoportu i korytarza dostaw gazu z szelfu norweskiego - podkreślił wiceprezes PGNiG.
Ceny energii nie powinny spadać
Paweł Dziekoński, p.o. prezesa Towarowej Giełdy Energii, zaznaczył, że trzeba zwrócić uwagę na spadające marże biznesu energetycznego. - Realizowane projekty trzeba jak najszybciej dokończyć. Dzisiaj marżowość przesuwa się coraz bardziej z wytwarzania w kierunku usług, dlatego skoro mamy już te 6 mln klientów, sprzedajmy im trzy usługi, a nie jedną - mówił.
W ocenie Remigiusza Nowakowskiego krótkoterminowo trudno się spodziewać impulsu na wzrost ceny hurtowej energii, raczej wręcz przeciwnie. - Pamiętajmy, że w Niemczech źródła OZE po zamortyzowaniu są w stanie produkować energię po cenie w zasadzie zero - mówił.
- Natomiast długoterminowo nie będziemy płacić za energię, a za czas wykorzystywania urządzeń elektrycznych. Wystarczy wyobrazić sobie odpowiedni system inteligentnego pomiaru, żeby zacząć myśleć w zupełnie innej perspektywie - przewidywał. Zastrzegł jednak, że to jeszcze kwestia odległej przyszłości.
Z kolei Paweł Dziekoński podkreślił, że głównym impulsem do obniżania ceny na rynku hurtowym jest system dotowania czy subsydiowania OZE. - Biorąc pod uwagę koszt wytwarzania energii, nie ma podstaw do spadku ceny - powiedział.